Recenzja serialu "Gambit królowej"- czy będzie kolejny sezon?
Twórcy serialu “Gambit królowej”, który 23 października miał swoją premierę na platformie Netflix zmierzyli się z dwoma piekielnie trudnymi zadaniami.
Pierwsze, jak nie zepsuć genialnej fabuły z książki Waltera z Tevisa na podstawie, której powstał serial i drugie jeszcze trudniejsze jak pokazać szachy w sposób atrakcyjny dla widza, który nie ma zielonego pojęcia o królewskiej grze. Czy im się udało? Dowiecie się tego z mojej recenzji poniżej.
Po przeczytaniu książki o genialnej szachistce Beth Harmon, z niecierpliwością odliczałem dni do premiery serialu. Gdy w zwiastunie zobaczyłem, Anyę Taylor-Joy w roli Beth Harmon z jej hipnotyzującym i wręcz demonicznym spojrzeniem poczułem ciarki na plecach, ponieważ dokładnie tak wyobrażałem sobie główną bohaterkę czytając książkę.
Wszystko wskazywało na to, że serial jest skazany na sukces, w końcu Netflix zdążył nas przyzwyczaić do genialnych produkcji.
Niestety, po pierwszym odcinku przeżyłem lekkie rozczarowanie, dzieciństwo Beth w domu dziecka, do którego trafiła po śmierci matki zostało pokazane jak wyjazd na wakacyjną kolonię, gdzie opiekunowie są mili i pełni troski, a między dziewczętami natychmiast rodzą się przyjaźnie. Najbardziej jednak przeszkadzało mi, że partie szachowe, które główna bohaterka rozgrywa oczami wyobraźni na suficie były tylko projekcją naćpanej lekami dziewczynki.
Podczas gdy w książce w ten sposób uciekała ona od lęku i niepokoju, by bez zażywania leków, choć przez chwilę poczuć szczęście w tym strasznym miejscu. Zabrakło atmosfery, która od początku książki znakomicie budowała napięcie i pokazywała emocjonalny związek Beth z szachami.
Zapewne celowo zdecydowano się nie przekładać dosłownie treści książki na ekran i moim zdaniem była to dobra decyzja, ponieważ później jest już tylko lepiej i to dużo lepiej.
Główna bohaterka dorasta, częstując nas szaloną miksturą szachów, alkoholu, leków psychotropowych i mężczyzn.
Wybitna kreacja aktorska Any Taylor-Joy nie pozwala spokojnie zasnąć bez włączenia kolejnego odcinka. Marcin Dorociński znakomicie stworzył posągową postać Borgowa, radzieckiego mistrza świata w szachach, pokazując go jako człowieka z kamienną twarzą i przeszywającym wzrokiem.
W scenach szachowych zadbano o najdrobniejsze szczegóły, świetnie manewrując ujęciami, tempem i dynamiką doskonale przenosząc emocje gry na ekran.
W serialu wątek biologicznych rodziców Beth został mocno zmieniony i rozbudowany w porównaniu do książki. W książce ojciec Beth umarł przez jak to nazwano “lekkomyślny tryb życia”, natomiast w serialu żyje i wygląda na to że ma się dobrze.
Zastanawiam się czy nie jest to celowy zabieg pozwalający na pozostawienie otwartej furtki dla nowych wątków kolejnego sezonu serialu, który mógłby powstać niezależnie od książki?
Zdecydowanie jest to produkcja warta polecenia, również dla osób, które czytały książkę Waltera Tevisa pod tym samym tytułem.
Natomiast wszystkim fanom serialu polecam książkę, której recenzję znajdziecie tutaj.
Autor: Rafał Włodarczyk